You are currently viewing Urazy poniesione podczas zdobywania pokarmu (polowania)

Urazy poniesione podczas zdobywania pokarmu (polowania)

„Podczas prób ataków na ofiary może dochodzić do uszkodzenia narządów wewnętrznych bez wykazywania natychmiastowych skutków ubocznych. Zwierzę zostaje zranione, ale działając na adrenalinie i pełnym skupieniu, nie odczuwa od razu skutków poniesionych ciosów lub kopnięć.Każdy z takich urazów może spowodować stopniowe osłabienie zwierzęcia i uczynić go bardziej podatnym na inne szkodliwe warunki.

Dalsze wskazówki, że wilki często doznają obrażeń, przypuszczalnie w wyniku wypadków lub bezpośredniej konfrontacji z ofiarą podczas polowania, pochodzą z badań czaszek i kości okazów.
Young wspomniał o okazach muzealnych przedstawiających zagojone obrażenia czaszki, które, jak sądził, pochodziły od dużej zdobyczy. R. A. Rausch, który zbadał 4000 kości lewej przedniej nogi oraz 1250 czaszek i szkieletów wilków z Alaski, znalazł wiele zagojonych lub gojących się złamań. Stwierdził (Rausch, 1967a: 258): „Złamania kompresyjne ( zgnieceniowe) czaszki obejmujące kości nosowe i czołowe sugerowały silne uderzenia tępym przedmiotem, prawdopodobnie kopytem łosia. Uderzenia wystarczające do spowodowania kompresyjnych złamań czaszki prawdopodobnie zabijają.
Ze względu na prawdopodobieństwo bezpośredniej śmiertelności nie ma możliwości określenia względnej częstotliwości, z jaką wilki są zabijane lub ulegają urazom zadanym podczas zdobywania pożywienia czyli podczas polowań.

Można sobie wyobrazić, że osobnikami najbardziej podatnymi na atak zdobyczy byłyby szczenięta podczas pierwszych wypraw myśliwskich. Niedoświadczone w walce z dużymi zwierzętami i nieświadome zdolności swojej ofiary, szczenięta te miałyby większe szanse na zranienie. Te, które szybko nauczyły się unikać ataków zamierzonych ofiar, przeżyją i staną się biegłymi myśliwymi. Wolniejsze lub bardziej nieudolne zwierzęta mogą zostać szybko wyeliminowane.”

” The Wolf. The ecology and Behavior of an Endangered Species” , L.David Mech

Fot. Jarek Szymczak